środa, 25 grudnia 2013

Wesołych Świąt !!!





Wszystkim odwiedzającym i podczytującym mojego bloga, a także Waszym rodzinom życzę radosnych, spokojnych Świąt Bożego Narodzenia ! Mam nadzieję, że spędzacie te dni w naprawdę niezwykłej, ciepłej atmosferze, wśród kochających, najbliższych osób oraz że jesteście po prostu szczęśliwi !


ANIA







poniedziałek, 16 grudnia 2013

SŁODKOŚCI NA DZIŚ - Keks






Keks to jedno z ulubionych ciast mojego Taty, a dla równowagi niezbyt lubiane przez M, cóż zawsze jest jakiś plus, bo więcej pozostaje dla pozostałych łasuchów :) Ciasto to robiłam z dwóch różnych przepisów, obu pochodzących z Kuchni Polskiej, którą wielu z nas ma w domu. Okazało się jednak, że tylko jeden z tych przepisów wart jest polecenia, ten z książki będącej w posiadaniu mojej Mamy. Gotowe ciasto jest aromatyczne i nie tak suche, jak z tego drugiego przepisu. Keks to u mnie obowiązkowa pozycja w świątecznym, ale też około świątecznym menu :)







CO POTRZEBUJEMY ?

- 15 dag masła
- 5 jaj
- 20 dag cukru pudru
- 30 dag mąki
- cukier waniliowy
- 30 dag bakalii
- 2 dag masła i 2 dag bułki tartej do posmarowania formy do pieczenia








JAK ROBIMY ?


Masło ucieramy na pulchną masę, dodając w kolejności jaja, przesiany cukier, a następnie po trochu przesianą i wymieszaną z proszkiem do pieczenia mąkę. Teraz dodajemy wanilię i pokrojone w kawałeczki bakalie dobrane według naszych upodobań. Ja wykorzystałam suszone morele, daktyle, figi oraz skórkę pomarańczową z przewagą moreli. 







Ciasto przekładamy do formy wysmarowanej tłuszczem i wysypanej bułką tartą. Pieczemy 1 godzinę w temp. 160 stopni C. Sprawdzamy długim patyczkiem czy ciasto nie przylega i gotowe :) A jakie są Wasze ulubione słodkości świąteczne?



poniedziałek, 9 grudnia 2013

SŁODKOŚCI NA DZIŚ - Ciasteczka maślane






CO POTRZEBUJEMY ?


200 g masła
1 szklanka cukru
1 jajko
1 łyżeczka esencji waniliowej 
2,5 szklanki mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
2 łyżki soku pomarańczowego








JAK ROBIMY ?


Masło ucieramy kolejno dodając cukier, jajko i esencję waniliową. Przesianą mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia wsypujemy stopniowo do dotychczasowych składników. Następnie dodajemy sok pomarańczowy i całość miksujemy. Ciasto okładamy folią spożywczą i chłodzimy w lodówce przez 2 godziny. Po schłodzeniu z całego ciasta bierzemy jego część, rozwałkowujemy nie za cienko, wykrawamy ciasteczka i układamy obok siebie na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Pieczenie: 7-8 minut (przy pierwszej małej partii ciasteczek trzeba zobaczyć, jaki czas jest optymalny dla naszego piekarnika), temp. 200 stopni C. 









P.S. Znikają w tempie ekspresowym :D






środa, 27 listopada 2013

SŁODKOŚCI NA DZIŚ - przepis na pierniczki

PRODUKTY na ok. 40 sztuk


- 2 szklanki mąki
- 2 łyżki miodu
- 3/4 szklanki cukru
- 1,5 łyżeczki sody oczyszczonej
- 1/2 torebki przyprawy piernikowej (dla osób, które wolą mniej 'ostre' pierniczki, proponuję zmniejszyć ilość przyprawy do 1/3)
- 1 łyżka masła
- 1 jajko (plus 1 jajko do posmarowania pierniczków z wierzchu)
- 1/4 szklanki mleka






PRZYGOTOWANIE

Do przesianej mąki wlewamy na środek rozpuszczony, gorący miód i mieszamy, siekamy całość nożem. Następnie po kolei dodajemy cukier, sodę, przyprawę piernikową, ciągle pracując nożem. Teraz przyszedł czas na masło i jedno jajko. Zarabiamy ciasto i zaczynamy po jednej łyżce dodawać lekko ciepłe mleko. Nie musimy zużyć całego mleka. Gotowe ciasto będzie gęste, twarde i delikatnie klejące się do rąk. Lepiej dokładniej i dłużej wyrobić ciasto niż dodać za dużo mleka. 


Tak przygotowane ciasto dzielimy na pół, jedną część rozwałkowujemy na podsypanej mąką powierzchni na grubość max. 1 cm, a drugą przykrywamy np. miską. Moje pierniczki tak na oko mają 5 mm, a po upieczeniu wychodzą takie puchate :) Jeżeli zaś chodzi o pieczenie to trwa ono 8 minut w temp. 180 stopni C. Po wykrojeniu i ułożeniu na wyłożonej papierem do pieczenia blaszce z wierzchu pędzelkiem do ciasta smarujemy rozbełtanym jajkiem.


Przepis ten znalazłam w zeszłym roku na stronie Kwestia Smaku. Zrobiłam je chyba dzień przed Wigilią i były idealne przez całe święta do czasu aż się skończyły :) W tym roku przyjęłam inną strategię, pierniczki zrobiłam cztery tygodnie przed świętami i czekają już zapuszkowane na wielkie dekorowanie. W pierwotnym przepisie czas pieczenia wynosi 15 minut. Dla tych pierniczków jest to zdecydowanie za długo i grozi ich przypaleniem. 

wtorek, 26 listopada 2013

Pierniczki instagramowym okiem






Dzisiaj odbyło się u mnie wielkie piernikowe pieczenie. Dlatego dzisiaj kilka instagramowych zdjęć. W tym roku królują anioły, choinki, gwiazdki, renifery i ciasto-ludki. Nowe foremki zakupiłam w nanu-nana. Pierniczków mamy teraz bez liku i zastanawiam się właśnie, gdzie je wszystkie pochowam :) chyba puszek mi na nie wszystkie zabraknie... Już niedługo oczywiście przepis na pierniczki specjalnie dla Was. A dużo później już tylko lub aż dekorowanie w oczekiwaniu na niezapomniane święta :)














środa, 16 października 2013

SŁODKOŚCI NA DZIŚ - Ciasteczka z rodzynkami






SKŁADNIKI

- 1 szklankę mąki
- 3/4 szklanki rodzynek
- 1/2 kostki masła
- 1/2 szklanki cukru
- 2 jajka






Rodzynki najpierw namaczamy w misce z letnią wodą, gdy namiękną odsączamy. Masło ucieramy z cukrem na jednolitą masę, po czym dodajemy jaja, a następnie mąkę. Na końcu do całości wrzucamy rodzynki i mieszamy łyżką. Na blachę wyłożoną papierem do pieczenia lub posmarowaną tłuszczem i obsypaną odrobiną mąki łyżką nakładamy ciasto i  lekko spłaszczamy je ręką. Jedna łyżka to jedno ciasteczko.  Ciastek nie należy układać na blaszce zbyt blisko siebie, bo podczas pieczenia zajmą nieco większą powierzchnię. Temperatura pieczenia to 190 stopni. Czas ok. 10-12 minut. Pieczemy aż ciasteczka się ładnie zarumienią. Z podanego przepisu wychodzi ok. 30 ciasteczek.


Zamiast rodzynek możemy dodać żurawinę albo do ciasta trochę kakao i już mamy inną ich wersję. Ciasteczka przechowuję w metalowej puszcze i specjalnie ozdobionym przeze mnie słoiku po kawie. Nie wyszły za twarde i suche (takich nie lubię). I nawet M., nie przepadającego za rodzynkami, nie musiałam do nich specjalnie przekonywać. Nie ma to jak domowe ciasteczka :)







U mnie dzisiaj pochmurny jesienny dzień, ratuję się więc kawą, a do niej słodkość jak znalazł. Mam nadzieję, że u Was piękniej i więcej słońca. Pozdrawiam. Ania :)



Przepis zaczerpnęłam z Kuchni Polskiej, wyd. Ex Libris z 2005 r.

sobota, 12 października 2013

Domowe sushi





Od czasu do czasu spotykamy się z naszymi dobrymi przyjaciółmi na wspólne robienie sushi. Bardzo lubię ten czas. Jeszcze przed przyjściem gości staram się zacząć przygotowywać ryż, by przyspieszyć nieco późniejszą pracę. Zawsze jest przy tym trochę lekkiej paniki z mojej strony, czy wyjdzie idealnie ugotowany, bo od tego w dużym stopniu zależy jakość tego dania :) Przedstawiam Wam taką naszą domową wersję sushi, które narodziła się bez jakiś specjalistycznych szkoleń. Może nie są idealnie kształtne, ale muszę Wam powiedzieć to, co najważniejsze: nam te 'suszki' bardzo smakują :)



POTRZEBUJEMY

(sushi dla 6 osób)



- 2 opakowania ryżu do sushi (500 g)
- 2 opakowania nori, czyli 10 sztuk (wodorosty, na których układamy ryż)
- filet z łososia
- wędzony łosoś i makrela
- 2 średnie długie ogórki
- pęczek rzodkiewek
- awokado
- sezam
- wasabi
- sos do sushi
- imbir marynowany





RYŻ


Prawie zawsze kupujemy ryż z poniższego zdjęcia. Sprawdził się i ma dobrą cenę. Przygotowuję go podobnie jak w instrukcji na opakowaniu. Najpierw płuczę ryż kilka razy wodą do czasu aż przestanie być mętna. Tak wypłukany ryż zalewam wodą, na jedną szklankę ryżu (odmierzamy na samym początku) dajemy półtorej szklanki wody. Całość doprowadzamy do wrzenia, po czym zmniejszamy ogień na mały i gotujemy przez 15 minut. Ryż napęcznieje i wchłonie wodę. Po 10 minutach warto sprawdzić, czy nie wchłonięta została cała woda i jeżeli tak się stało uzupełnić jej brak dolewając po trochu wody. Po wyznaczonym czasie gotowania sprawdzamy, czy ryż jest już miękki, czy nadal wyczuwamy twarde grudki. Należy jednak uważać, by go zbytnio nie rozgotować. Jak najrzadziej podnosimy pokrywkę garnka. Kiedy ryż mamy już gotowy doprawiamy go specjalnym sosem do ryżu, który możemy kupić gotowy lub zrobić szybko samemu w domu (przykładowy przepis na sos). Po trochu wlewamy sos do ryżu i bardzo delikatnie mieszamy drewnianą łyżką. Ryż ma się dobrze lepić i być lekko wilgotny. Doprawiony ryż odstawiamy do wystygnięcia.







Ryby, ogórki i awokado kroimy na długie paski. U nas łosoś był 'konkretny', natomiast ogórki były później pokrojone cieniej niż na zdjęciu. Rzodkiewkę kroimy na drobne paseczki. 










Na matce kładziemy nori (jego błyszczącą stroną do dołu) i układamy na nim w miarę cienką warstwę ryżu. Należy pozostawić pas nori bez ryżu, tak jak na zdjęciach powyżej. Następnie układamy składniki, czyli rybę i wybrane dodatki. Tak ułożone składniki możemy posypać sezamem. Następnie wzdłuż linii, gdzie kończy się ryż i dalej mamy już tylko same nori, smarujemy odrobiną wasabi. A tutaj znalazłam dla Was filmik, na którym widać np. jak należy zwijać nori. Gotowe kawałki sushi zamaczamy w sosie sojowym wymieszanym z odpowiadającą nam ilością wasabi i zjadamy oczywiście pałeczkami :) Pomiędzy różnymi rodzajami sushi przegryzamy marynowany imbir.







Inne składniki, których często używamy to: serek biały (w kubełku, jak almette np. chrzanowy), paluszki krabowe, pasta rybna, czy kawior. A co do picia? Niezłym pomysłem jest np. zielona herbata jaśminowa, moja ulubiona :)





poniedziałek, 2 września 2013

Malinowe zbiory


Dzisiaj mam dla Was kilka zdjęć z wczorajszego dnia, kiedy to 'dorwałam się' do krzaków malin, podjadłam sobie do woli i co nieco nazbierałam na zapas :) jeżeli tylko szybko nie chwycą nocne przymrozki, to owoców tych będzie jeszcze pod dostatkiem przez długi czas :) Najlepsze są właśnie takie owoce rwane prosto w krzaka, przy tych kupnych często frustruje mnie ich jakość. Na kilku zdjęciach moja kotka - towarzyszka, która upodobała sobie hasanie i wylegiwanie w gęstwinie tych roślin. 





PS. Specjalne pozdrowienia i uściski dla wszystkich nowych i starych obserwatorów bloga :)

środa, 21 sierpnia 2013

SŁODKOŚCI NA DZIŚ - muffiny z borówkami


Słodkości nigdy za wiele :) borówki prosto z działki dziadka M. Przyjechały do mnie w, jak ja to nazywam, paczce żywnościowej. W ogródku znajduje się naprawdę ogromna plantacja tych przepysznych, słodkich owoców. Trudno nadążyć zrywać. Borówki są idealne właśnie do takich wypieków, babeczki wyszły bardzo lekkie. Muffiny zniknęły w oka mgnieniu, lecz na pewno jeszcze nie raz się pojawią na moim stole.






SKŁADNIKI


- niepełne 2 szklanki mąki
- około 2/3 szklanki cukru
- 1 łyżeczka cukru waniliowego
- 1 i ½ łyżeczki proszku do pieczenia
- szczypta soli
- 200 ml kefiru
- 2 jajka
- 2/3 kostki masła = 110 g
- borówka amerykańska 



W osobnych miska łączymy ze sobą suche i mokre składniki (te ostatnie chwilę miksujemy na niskich obrotach). Następnie suche przekładamy do mokrych i mieszamy delikatnie łyżką i na koniec dodajemy borówki (ilość według uznania). Ciasto przekładamy do papilotek i pieczemy przez 15-17 minut w piekarniku w temp. 200 stopni C.

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Przekąska z ciasta francuskiego, cukinii, boczku i pesto.




Pomysł na przekąskę znam już od dawna dzięki Zosi z www.makecookingeasier.pl, której blog uwielbiam! Połączenie składników jest naprawdę smakowite. W minioną sobotę przygotowałam to danie dla moich dwóch przyjaciółek :) Jedyne co zmieniłam to zmniejszyłam nieco ilość zużytych produktów i użyłam czerwonej cebuli zamiast białej. 



POTRZEBNE PRODUKTY

- 1 opakowanie ciasta francuskiego
- 200 g wędzonego boczku
- 1 średnia cukinia
- 5 łyżeczek pesto rosso
- 2 małe czerwone cebule
- sól, pieprz, suszony tymianek, oliwa z oliwek






JAK ROBIMY ?

Cebulę i cukinię kroimy w plasterki. Boczek kroimy na drobne kawałki lub w plastry i podsmażamy na patelni doprawiając go odrobinę solą i pieprzem. Ciasto francuskie rozwijamy i układamy na blaszce. Nie pozbywamy się papieru, na którym jest ułożony, bo posłuży nam ono jako podkład do pieczenia. Na cieście rozprowadzamy równomiernie pesto, układamy na nim obok siebie plasterki cukinii, potem boczek i na końcu cebulę. Całość posypujemy tymiankiem i nieco solą oraz pieprzem. Wkładamy do piekarnika podgrzanego do 200 stopni C i pieczemy 20 minut.







W weekend wybrałam się na chwilę nad Zalew Mietkowski. Była to dla mnie taka mini namiastka Mazur, za którymi już tęsknię ogromnie. Następnym razem na pewno pożegluję. A tymczasem było plażowanie z pięknym widokiem na Ślężę oraz mały 'kanibalizm'. Śliwki z sadu teściów to jest to! Soczyste i słodkie :)




poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Wrapsy, czyli obiad w try miga




POTRZEBNE PRODUKTY

(porcja dla dwóch osób)


- 2 piersi z kurczaka
- bułka tarta
- 1 jajko
- 4 tortille
- 1 średni pomidor
- 1 nieduża papryka czerwona
1 nieduża papryka biała
- 4 rzodkiewki
- 1/3 główki sałaty
- pesto rosso
chili-mix jalapeno- sól
- pieprz



Mięso pokrojone na średniej wielkości kawałki przyprawiamy solą, pieprzem oraz przykładowo przyprawą chili-mix jalapeno (kotanyi). Następnie moczymy je w rozbełtanym jajku i obtaczamy w bułce tartej. Kurczaka smażymy na głębokim oleju do przyrumienienia z jednej i z drugiej strony. Czas około 5-8 minut. Usmażone kawałki układamy na chwilę na ręczniku papierowym, by troszkę pozbyć się tłuszczu. 


Wcześniej warto przygotować sobie wszystkie warzywa, które kroimy w kosteczki, czy paseczki. Sałatę drzemy na mniejsze kawałki. 


Tortille przez minutę podgrzewamy w piekarniku zgodnie z opisem na opakowaniu. W moim przypadku przez 1 min w temp. 150 stopni C. Następnie nakładamy na nie cienką warstwę pesto rosso, dodajemy warzywa, kawałki kurczaka i zawijamy tak, jak naleśniki, czy krokiety. Tym razem skorzystałam z gotowych tortilli. Myślę, że to nie ostatni raz kiedy przyrządzam takie jedzonko (mam w planie wrapsy w wersji hot) i może następnym razem zrobię już własne :)


A tymczasem ciekawa jestem, jakie Wy macie pomysły na takie wrapsy, jakich dodajecie składników, czym zastępujecie pesto, którego ja użyłam, czy sami robicie tortille, czy kupujecie gotowe? :) 


poniedziałek, 10 czerwca 2013

Kulinarny miszmasz: Europa na widelcu 2013














W ostatni weekend, a właściwie to w dniach 6-9 czerwca na wrocławskim rynku odbyła się kulinarna impreza "Europa na widelcu". Przez wszystkie te dni trwał Jarmark produktów europejskich, na którym wypatrzyłam m.in. cydr nazywany też jabłecznikiem. Jest to orzeźwiający, w klasycznym wydaniu, jabłkowy napój, którego nie można nazwać ani piwem, ani winem. Zainteresowanych odsyłam do artykułu Czym jest cydr? bo sama specjalistką od produkcji alkoholu nie jestem :) Wspomnę również, że w produkcji cydru prym wiedzie Wielka Brytania, jeżeli zaś chodzi o spożycie tego napoju to przoduje Irlandia. Niestety przykładowo na rynku słowackim, rosyjskim, ukraińskim, bułgarskim, rumuńskim, czeskim, białoruskim, a także polskim mamy do niego utrudniony dostęp. 







Na co dzień jestem wielką fanką Somersby, który jest piwem o jabłkowym smaku, a dokładnie to 55% napoju o smaku jabłkowym i 45% piwa. Ogólnie to założenie było takie, by stanowił on odpowiednik cydru wprowadzony na rynek polski. Jest orzeźwiający, ale też dosyć sycący. Po prawej stronie powyższego zdjęcia znajduje się klasyczny cydr produkcji brytyjskiej, który jednak nie przypadł mi szczególnie do gustu. Natomiast środkowy cydr, to napój w stylu oranżady, która okazała się strzałem w dziesiątkę. Bardzo lekka i owocowa o smakach do wyboru: dzikich jagód, jabłka, gruszki i truskawek. Każdy z opisanych tu napojów zawiera 4,5 % alkoholu.





Natomiast w sobotę odbyła się Biesiada europejska, na której można było spróbować "porcyjek" przykładowych charakterystycznych dań z wielu europejskich krajów, jak również propozycji z kuchni wrocławskiej. Menu każdego kraju zawierało najczęściej 3 potrawy. Zasady były następujące: w kasie kupujemy kupon za 5 zł, który później wymieniamy przy konkretnym stanowisku kulinarnym na wybrane potrawy (1 kupon=1 danie). 


Na początek wybrałam pierś z indyka faszerowanego szpinakiem i orzechami na salsie z buraków i jabłek trzebnickich z menu kuchni wrocławskiej. Smakowało :)







Moi rodzice wybrali danie z menu włoskiego: Caponata Toscana con pasta, czyli pastę warzywną z cukinii, bakłażana i pomidorów serwowaną z drobnym makaronem w ziołach. Podkradłam im trochę i powiem tyle - nic szczególnego.







Spróbowała również tzw. szarlotki koprowej (Turós-kapros lepeny - kuchnia węgierska), czyli kruchego ciasta z twarogiem i koprem. Ciasto to taki nasz sernik, a nie szarlotka oczywiście. Ale przepyszne i nawet lubię koper w takim wydaniu :)







Nie odmówiłam sobie również kawałka muffinki drożdżowej z regionalnym kozim serem ricotta, żurawiną i słonecznikiem. Może ona stanowić ciekawą propozycję na pożywne śniadanie.







Niestety pogoda nie okazała się tego dnia łaskawa dla biesiadujących. Podczas, gdy zajadałam się zupą czosnkową (Sopa de ajo - kuchnia hiszpańska) oraz kanapką z rostbefem, sosem chrzanowym i rukwią wodną (Roastbeef Sandwich - kuchnia brytyjska) padał deszcz, stąd nie mam dla Was zdjęć. Ale znalazłam je tutaj: kanapka z rostbefem i zupa czosnkowa. Zupa czosnkowa (krem) była pyszna i sycąca. Co do kanapki to również była smaczna, lecz powinna być jednak podana w ciepłej bułce.


Kuchnia austriacka serwowała jeden ze smaków mojego dzieciństwa, czyli pampuchy z jagodami (Dampfknödel - kluski na parze podawane z sosem waniliowym i jagodami).






A tymczasem Fredro patrzy na to wszystko z góry.





W tym samym czasie na wrocławskim Rynku zorganizowano również jarmark świętojański.







Gdy już najadłam się do syta, postanowiłam porobić zdjęcia wszystkich stanowisk i dostępnych jeszcze dań, by uchwycić dla Was te potrawy, których sama nie jadłam. Nagle ze sceny prowadzący imprezę zakomunikowali, że od tej chwili (czyli od ok. 16.30 jeżeli dobrze pamiętam) wszystkie dania są serwowane za darmo. Ani się obejrzałam, a już nie miałam czego fotografować :( na pocieszenie zostały mi kruche ciasteczka imbirowe (Ingwerkekse - kuchnia niemiecka) za tzw. free. Swoją drogą okazało się później ze były przepyszne i aromatyczne :) Przepisy i zdjęcia wszystkich potraw serwowanych tego dnia znajdziecie w smakach wrocławia Następne kulinarne degustacje za rok. Serdecznie zapraszam do Wrocławia!






środa, 29 maja 2013

SŁODKOŚCI NA DZIŚ - Ciasto zwane tulipanem



Niby jedno, a jednak cztery. Ciasto w stylu babkowym, lecz nie jest suche. Samo przygotowanie zabiera zdecydowanie mniej czasu, niż pieczenie. Każdy ma szansę znaleźć w nim swój ulubiony smak. Dla mnie najlepszy to makowy i kisielowy. Ciekawe jaki będzie Twój? :)







SKŁADNIKI:

- 1 kostka masła
- 1 1/2 szklanki cukru
- 2 szklanki mąki
- 6 jajek
- 6 łyżek oleju
- 3 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1 cukier waniliowy
- 1/2 szklanki maku
- 1 kisiel czerwony (np. truskawkowy)
- 1 łyżka kakao












PRZYGOTOWANIE:

Masło ucieramy z cukrem i cukrem waniliowym, dodając po jednym żółtku i dosypując stopniowo mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia. Do tak przygotowanej masy dodajemy olej po jednej łyżce i dobrze mieszamy. Na końcu dokładamy pianę ubitą z białek i delikatnie łączymy z ciastem. Następnie masę dzielimy na 4 równe części. Pierwsza pozostaje jasna, do drugiej dodajemy kakao, do trzeciej mak, a do ostatniej kisiel i dokładnie mieszamy. Ciasto przekładamy łyżką do wyłożonej papierem do pieczenia formy, tak by te same kolory w większości nie stykały się ze sobą. Najlepiej to pokazują poniższe zdjęcia. Pieczemy 30 minut w temperaturze 150 stopni C i kolejne 30 minut 160 stopniach C. Tryb góra-dół.


piątek, 17 maja 2013

"Ślimaczki" z ciasta francuskiego ze szpinakiem






Dawno już nie przygotowywałam przekąski z ciasta francuskiego. Przedwczoraj w mojej głowie pojawiło się właśnie to ciasto i szpinak, więc wracając wieczorem do domu zrobiłam małe zakupy, spędziłam dosłownie chwilę w kuchni i tak oto powstały tytułowe ślimaczki. Choć może tylko ja mam takie kulinarne skojarzenia :)

Moim zdaniem przekąska ta bardzo dobrze komponuje się ze smażonym łososiem, którego uwielbiam. Co do samego szpinaku, to przez większość swojego życia trudno mi było przełamać przedszkolny wstręt do tej zieleniny. Na szczęście obecnie chętnie sięgam po dania, które go zawierają. Szczerze polecam kupować świeży, a nie mrożony szpinak. Oba przetestowałam i zarówno w kwestii smaku, "wilgotności" oraz wyglądu w gotowej potrawie wygrywa ten pierwszy. 















Składniki:
- 100 g szpinaku (1 opakowanie szpinaku ok. 150 g)
- 2 duże ząbki czosnku
- 2 łyżki jogurtu naturalnego
- 1 opakowanie ciasta francuskiego
- ser żółty (70 g)
- sól







Przygotowanie:
Szpinak podsmażamy z jogurtem, posiekanym drobno czosnkiem i odrobiną soli do smaku do momentu aż jego liście zmiękną (ok. 3-4 minuty). Na rozwinięte ciasto francuskie rozkładamy równomiernie szpinakowe listki i posypujemy startym serem. Ciasto zawijamy w rulon i kroimy na kawałki o szerokości 2 cm. Układamy je na papierze to pieczenia i wkładamy do piekarnika pogrzanego do temp. 220 stopni C na 12-14 minut. Idealne ślimaczki będą lekko zarumienione z wierzchu.