Kulinarny miszmasz: Europa na widelcu 2013
W ostatni weekend, a właściwie to w dniach 6-9 czerwca na wrocławskim rynku odbyła się kulinarna impreza "Europa na widelcu". Przez wszystkie te dni trwał Jarmark produktów europejskich, na którym wypatrzyłam m.in. cydr nazywany też jabłecznikiem. Jest to orzeźwiający, w klasycznym wydaniu, jabłkowy napój, którego nie można nazwać ani piwem, ani winem. Zainteresowanych odsyłam do artykułu Czym jest cydr? bo sama specjalistką od produkcji alkoholu nie jestem :) Wspomnę również, że w produkcji cydru prym wiedzie Wielka Brytania, jeżeli zaś chodzi o spożycie tego napoju to przoduje Irlandia. Niestety przykładowo na rynku słowackim, rosyjskim, ukraińskim, bułgarskim, rumuńskim, czeskim, białoruskim, a także polskim mamy do niego utrudniony dostęp.
Na co dzień jestem wielką fanką Somersby, który jest piwem o jabłkowym smaku, a dokładnie to 55% napoju o smaku jabłkowym i 45% piwa. Ogólnie to założenie było takie, by stanowił on odpowiednik cydru wprowadzony na rynek polski. Jest orzeźwiający, ale też dosyć sycący. Po prawej stronie powyższego zdjęcia znajduje się klasyczny cydr produkcji brytyjskiej, który jednak nie przypadł mi szczególnie do gustu. Natomiast środkowy cydr, to napój w stylu oranżady, która okazała się strzałem w dziesiątkę. Bardzo lekka i owocowa o smakach do wyboru: dzikich jagód, jabłka, gruszki i truskawek. Każdy z opisanych tu napojów zawiera 4,5 % alkoholu.
Natomiast w sobotę odbyła się Biesiada europejska, na której można było spróbować "porcyjek" przykładowych charakterystycznych dań z wielu europejskich krajów, jak również propozycji z kuchni wrocławskiej. Menu każdego kraju zawierało najczęściej 3 potrawy. Zasady były następujące: w kasie kupujemy kupon za 5 zł, który później wymieniamy przy konkretnym stanowisku kulinarnym na wybrane potrawy (1 kupon=1 danie).
Na początek wybrałam pierś z indyka faszerowanego szpinakiem i orzechami na salsie z buraków i jabłek trzebnickich z menu kuchni wrocławskiej. Smakowało :)
Moi rodzice wybrali danie z menu włoskiego: Caponata Toscana con pasta, czyli pastę warzywną z cukinii, bakłażana i pomidorów serwowaną z drobnym makaronem w ziołach. Podkradłam im trochę i powiem tyle - nic szczególnego.
Spróbowała również tzw. szarlotki koprowej (Turós-kapros lepeny - kuchnia węgierska), czyli kruchego ciasta z twarogiem i koprem. Ciasto to taki nasz sernik, a nie szarlotka oczywiście. Ale przepyszne i nawet lubię koper w takim wydaniu :)
Nie odmówiłam sobie również kawałka muffinki drożdżowej z regionalnym kozim serem ricotta, żurawiną i słonecznikiem. Może ona stanowić ciekawą propozycję na pożywne śniadanie.
Niestety pogoda nie okazała się tego dnia łaskawa dla biesiadujących. Podczas, gdy zajadałam się zupą czosnkową (Sopa de ajo - kuchnia hiszpańska) oraz kanapką z rostbefem, sosem chrzanowym i rukwią wodną (Roastbeef Sandwich - kuchnia brytyjska) padał deszcz, stąd nie mam dla Was zdjęć. Ale znalazłam je tutaj: kanapka z rostbefem i zupa czosnkowa. Zupa czosnkowa (krem) była pyszna i sycąca. Co do kanapki to również była smaczna, lecz powinna być jednak podana w ciepłej bułce.
Kuchnia austriacka serwowała jeden ze smaków mojego dzieciństwa, czyli pampuchy z jagodami (Dampfknödel - kluski na parze podawane z sosem waniliowym i jagodami).
A tymczasem Fredro patrzy na to wszystko z góry.
W tym samym czasie na wrocławskim Rynku zorganizowano również jarmark świętojański.
Gdy już najadłam się do syta, postanowiłam porobić zdjęcia wszystkich stanowisk i dostępnych jeszcze dań, by uchwycić dla Was te potrawy, których sama nie jadłam. Nagle ze sceny prowadzący imprezę zakomunikowali, że od tej chwili (czyli od ok. 16.30 jeżeli dobrze pamiętam) wszystkie dania są serwowane za darmo. Ani się obejrzałam, a już nie miałam czego fotografować :( na pocieszenie zostały mi kruche ciasteczka imbirowe (Ingwerkekse - kuchnia niemiecka) za tzw. free. Swoją drogą okazało się później ze były przepyszne i aromatyczne :) Przepisy i zdjęcia wszystkich potraw serwowanych tego dnia znajdziecie w smakach wrocławia Następne kulinarne degustacje za rok. Serdecznie zapraszam do Wrocławia!
żałuję, że mnie tam nie było, bo wszystko wygląda bardzo zachęcająco! w przyszłym roku idę na pewno!;)
OdpowiedzUsuńMoże uda nam się wybrać za rok razem, kto wie :) niezłe zamieszanie jest wtedy na Rynku, ale gdy zajmie się ławeczkę na Solnym i tam spokojnie konsumuje, to jest całkiem miło :)
UsuńByłam, widziałam i zajadałam :) Mnie włoskie danie całkiem smakowało, choć nie miałam okazji za wiele wypróbować niestety. Ale za Wrocławiem już tęsknię i za tą pogodą której mi tu brakuje!
OdpowiedzUsuńW takim razie do zobaczenia w następnej edycji :)
UsuńWiele wrażeń kulinarnych i nie tylko. Żałuję, że mnie tam nie było...
OdpowiedzUsuńO rany to cos dla takiego lasucha jak ja ;)
OdpowiedzUsuń